Fenomen Chrześcijaństwa ma swoje źródło w samym Stwórcy. Bóg pragnie podzielić się radością istnienia ze stworzeniem. Wychodzi ze swojej ciszy, by udzielić człowiekowi daru życia. Stworzenie świata jest wyjściem Boga do człowieka. Biblia ukazuje nam stworzenie jako tajemnicze działanie Boga, który mocą słowa powołuje wszystko do istnienia. Słowo Stwórcy ma ogromną moc, gdyż wypowiedziane przez Niego prowadzi bezpośrednio do wyłaniania się świata z nicości. To słowo wypowiadane przez Boga ma moc porządkowania świata i jego sił, które są mu posłuszne. Można powiedzieć, że cały świat stworzony jest dla jakiegoś celu. Jako ukoronowanie dzieła stworzenia pojawia się człowiek, w którym Stwórca łączy dwa wymiary: duchowy i materialny. Człowiek, który łącząc w sobie te dwa wymiary – duchowy i materialny – jest największym ze stworzeń na ziemi w świecie materii i najmniejszym ze stworzeń w świecie ducha.
Stworzenie człowieka dokonało się jednak inaczej, niż każdego innego stworzenia. Przed stworzeniem człowieka pojawia się wewnętrzny dialog, odsłaniający pewien zamysł, który słyszymy na kartach księgi rodzaju – „uczyńmy człowieka na nasz obraz podobnego nam”. Po nim Stwórca bierze proch ziemi i z niego kształtuje człowieka, po czym udziela mu swojego tchnienia, które kieruje w nozdrza ukształtowanego ciała. Wskutek tego tchnienia człowiek staje się istotą żywą. Tchnienie, to coś, co wychodzi z samego wnętrza, tak jakby Stwórca chciał nam w tym opisie stworzenia ukazać pewną prawdę iż w człowieku jest to, co stanowi proch ziemi i to, co stanowi owo tchnienie, pochodzące z wnętrza samego Pana Boga, wskutek czego człowiek stał się istotą żywą. Opis stworzenia człowieka odsłania nam jeszcze jedną zasadniczą prawdę. Jest to prawda o stworzeniu człowieka jako mężczyzny i niewiasty. Nie jako samotnika mężczyzny, czy też niewiasty, ale jako wspólnoty osób mężczyzny i niewiasty. Ponadto autor Księgi Rodzaju zaznacza, że człowiek w zamyśle Bożym przewidziany był jako stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Stworzenie więc człowieka na obraz i podobieństwo Boże stanowi o wielkiej godności, jaką otrzymał człowiek w akcie stwórczym. Spośród całościowo przedstawianego podobieństwa człowieka do Stwórcy, jak rozumność i wolna wola jednostki, stworzenie do bycia mężczyzną i kobietą prowadzi nas do prawdy, iż w Bogu – Stwórcy jest tajemnica, którą może odsłonić nam męskość – ojcostwo oraz jest tajemnica, którą odsłonić może nam kobiecość – macierzyństwo. Macierzyństwo i ojcostwo odsłania nam ukryte w Bogu pełne rodzicielstwo – to on jest dawcą życia od samego początku. Człowiek zostaje przez Boga zaproszony do dialogu miłości i do współuczestnictwa w dziele stworzenia świata. Otrzymuje ponadto władzę nad światem materialnym w owym „rośnijcie i rozmnażajcie się, abyście uczynili sobie ziemię poddaną”. Ma to się jednak odbywać w poszanowaniu praw Stwórcy, który stawia pewne granice autonomii człowieka. Ostrzeżenie, by nie zbliżać się do drzewa poznania dobra i zła odkrywa zalążek tego prawa, jakiś jego fundament. Złamanie tego nakazu doprowadziło do ogromnej tragedii całego rodzaju ludzkiego. Konsekwencje nieposłuszeństwa Bogu okazały się tragiczne w skutkach. Dotykają one rodzaju ludzkiego aż do tej pory.
Bóg jest dawcą życia, do Mojżesza mówi: „Jestem, Który Jestem”. Bóg jako Stwórca świata jest jedynym władnym, który może owe prawa ustanawiać.
Można więc zauważyć, że już sam opis dzieła stworzenia prowadzi nas do stwierdzenia, iż Bóg od początku stworzył człowieka jako rodzinę, wspólnotę osób, w której odsłania nam tajemnicę rodziny Bożej. Po odwróceniu się od Bożego Prawa, Bóg pragnie uzdrowienia rodziny ludzkiej, dlatego pierwsze tchnienie jego uzdrawiającej mocy, to pierwsze dotknięcie, zostało skierowane w miejsce, w którym rodzaj ludzki nieustannie się odnawia i odradza. Jest to „Łono” kobiety – dziewicy z Nazaretu, pod sercem której rozpoczyna się ziemskie życie Bożego Syna. Mówiąc szerzej, było to łono rodziny Józefa i Maryi z Nazaretu. To znowu prowadzi do stwierdzenia, że rodzina jest w zamyśle Bożym tą przestrzenią, w której człowiek ma przychodzić na świat. Bóg złączył się z człowiekiem pod sercem matki, złączył się w sposób szczególny i w ten sposób wskazał ludzkości prawdziwą drogę prawdy i rozwoju.
To pierwotne połączenie Bożego Syna z Maryją, Jego matką, stanowi nowy rodzaj zjednoczenia, swoistej komunii, która będzie wzorcem dla przyszłych pokoleń. Z tej to racji Najświętszą Rodzicielkę nazywa Kościół pierwszym tabernakulum, pierwszą monstrancją, czy też pierwszym domem Boga na ziemi.
Niezapomniany nasz rodak, Namiestnik Chrystusa na ziemi, papież Jan Paweł II w swoim nauczaniu przez całe lata swojego pontyfikatu naśladował Chrystusa. Szedł wiernie Jego śladami. Od samego początku, od pierwszej chwili po wyborze na Stolicę Piotrową schronił się pod sercem Niepokalanej, czemu dał wyraz w słowach: „Cały jestem Twój, Maryjo”. Doskonale odczytał testament Chrystusa z Krzyża, który umierając, w chwili swej agonii, każdego swojego ucznia złożył w sercu stojącej pod Krzyżem Matki. Agonia Krzyża to tajemnica „narodzenia Eucharystii”, to tajemnica umierania do końca za tych, których oddał Synowi Jego Przedwieczny Ojciec. W tym całkowitym wyniszczeniu, nasz miłosierny Pan składa każdego człowieka w tym miejscu, które jako pierwsze doznało uzdrawiającego tchnienia, w którym dokonała się jedyna w swoim rodzaju komunia Boga z człowiekiem. W ten sposób Pan wskazuje na drogę, którą powinien przejść każdy Jego umiłowany uczeń, czyli każdy, za którego oddał życie. Maryja stając pod krzyżem rodzi więc całą ludzkość. Kiedy słyszy słowa Syna: „Niewiasto, oto syn Twój”, Jej serce doświadcza ogromnego bólu, gdyż stoi obok umierającego Syna. Tak rodzi się Eucharystia, miłość do końca, której nie można mieć większej nad tę, gdy ktoś życie oddaje za przyjaciół swoich.
Wspomniany Jan Paweł II naśladując Mistrza w szczególny sposób czerpał naukę z tajemnicy Krzyża. Jako Namiestnik Chrystusa, każdego człowieka składał w sercu Niepokalanej. Nie tylko sam schronił się w jej matczynych ramionach, ale czynił to z każdym człowiekiem, którego spotykał na swojej drodze. Doświadczali tego wszyscy ci, którzy mieli tę szczególną łaskę prywatnej audiencji, kiedy to każdemu zbliżającemu się indywidualnie do niego człowiekowi wkładał w rękę różaniec. Szczególnie wymowny był ten gest w ostatnich latach pontyfikatu, kiedy to Papież – podobnie jak sam Chrystus – złączony z krzyżem, każdemu z którym spotykał się bezpośrednio, wręczał różaniec, czyli każdego człowieka wkładał w ręce Niepokalanej. Różaniec jest bowiem tą namacalną „ręką Matki”, która pragnie prowadzić swoje dzieci najbezpieczniejszą drogą do Chrystusa, Swojego Boskiego Syna.
Zauważmy, że kiedy Jan Paweł II przygotowywał świat do przeżywania roku Eucharystii, w analogiczny sposób uczynił to z całym Kościołem. Najpierw ogłaszając rok różańca wskazał Kościołowi różaniec jako rękę Maryi. Wydał specjalny z tej okazji list apostolski Rosarium Virginis Mariae, dokonując reformy różańca poprzez rozszerzenie o tajemnice światła. W ten sposób Papież wskazał na prawdę, że w tajemnicy Maryi i przy jej pomocy powinniśmy odkrywać misterium Eucharystii.
Przez rok byliśmy więc w szkole Maryi, która przez cały czas trzymając nas za rękę – „różaniec”, prowadziła nas aż pod sam Krzyż, by uchylić nam rąbka tej tajemnicy, w której Jej Syn składa siebie w ofierze za nasze grzechy.
To Ona jako matka doprowadziła nas pod Krzyż Zbawiciela i stanęła jeszcze raz obok Niego niosąc nas w swoim Niepokalanym Sercu.
Jak wielka jest miłość Boga do człowieka objawiona w Tajemnicy Krzyża, podziwiać będziemy przez całą wieczność.
Niepokalana Matka Zbawiciela najdoskonalej ze wszystkich stworzeń doświadczyła tajemnicy Krzyża poprzez to, że sama miała w nim Swój macierzyński udział. Dlatego też Ona najpełniej tę tajemnicę potrafi Kościołowi rozświetlać.
Wartość Eucharystii zrozumie ten, kto pragnął jej całymi latami, a był jej pozbawiony.
Mało kto rozumie tajemnicę Eucharystii w taki sposób, jak ci, którzy całymi latami pragnęli jej smaku, lecz byli jej pozbawieni.
Spotkałem wiele osób, które były pozbawione na poszczególnych etapach swojego życia możliwości przyjmowania Chrystusa Eucharystycznego. W mojej pamięci bardzo mocno pozostało pewne doświadczenie, które miało miejsce w jednej parafii, w czasie rekolekcji, które tam prowadziłem ku czci Niepokalanej. Mówiłem wówczas wiele o Jej wstawiennictwie, Macierzyńskiej trosce i wskazywałem na różaniec jako szczególny dar otrzymany od tej cudownej Matki. Pod koniec rekolekcji przyszła do mnie pewna kobieta, która bardzo poruszona w sercu, wręczyła mi mały pakunek. Podczas wręczania powiedziała: „–Proszę ojca rekolekcjonisty, proszę to przyjąć, to jest pamiątka po mojej mamie”. Zapytałem: „–Co to takiego?” Odpowiedziała: „–Różaniec”. Spojrzałem na nią i odpowiedziałem: „–Proszę pani – jak to pamiątka po mamie, to może lepiej zostawić w domu”. Ona odpowiedziała: „–Ten różaniec, to jak relikwia i boimy się, że w domu się zniszczy lub zginie. Ten różaniec zrobiony jest z dziennej racji chleba, którą mamusia otrzymywała w czasie katorgi na Syberii, kiedy wiele lat spędziła w łagrach sowieckich. Wiele razy nam opowiadała, że gdy wywożono Polaków na zsyłkę, tam na miejscu okazywało się, iż warunki są koszmarne, co sprawiło, że wielu z wywiezionych ich nie przetrzymało. W tych nieludzkich warunkach ludzie szukali ratunku w wierze. Wielu zesłanych było ludźmi bardzo głęboko wierzącymi. Tam pozbawieni zostali możliwości udziału w niedzielnej Eucharystii, spowiedzi i przyjmowaniu Komunii Świętej na całe lata. Sami organizowali więc życie religijne, urządzali nabożeństwa, modlitwy i starali się być blisko Boga. Gdzieś głęboko w sercu czuli opiekę Matki Najświętszej. Wielu wierzących nie mogąc przyjmować Komunii Świętej, zapewne z tego powodu ogromnie cierpiało. Tym, co najbardziej przypominało im Eucharystię był chleb, którego ciągle nie mieli do syta. Z tego więc chleba robiono różne przedmioty kultu religijnego, by w czasie modlitwy całować i duchowo przyjmować Chrystusa do swojego serca. W różańcu połączyli Eucharystię z Matką Najświętszą. Moja mama oddała dzienną rację chleba, by z niego zrobić różaniec. Głęboko wierzyła, że Matka Najświętsza przyprowadzi ją do domu rodzinnego. Brała ten różaniec do ręki, przykładając do ust całowała i modliła się zapraszając Chrystusa, który dobry jest jak chleb, do swojego serca. Prosiła o to, by pozwolił jej wrócić do domu ojczystego. Wierzyła, że trzymając Maryję za rękę wróci do ojczyzny.
Modlitwa została wysłuchana. Po latach wszyscy się odnaleźli i wrócili żywi. To był cud. Widzi więc ksiądz, że na tym różańcu jest cierpienie i krew ludzka, ogromna ofiara, którą ponieśli ludzie. Niech go ojciec weźmie, a będzie mógł pokazać innym na takich rekolekcjach, jak te”.
Wówczas z wielkim pietyzmem wziąłem i ucałowałem ten maleńki różaniec, z którym związana była tak wielka ofiara, różaniec wykonany z chleba, który miał krzyżyk zrobiony z kości renifera.
Wiele razy wracam do tej chwili i do wielu innych, podobnych opowiadań, jak wyznawcy Chrystusa w sytuacjach ekstremalnych czerpali moc z wiary w obecność swego Pana i Jego Przenajświętszej Matki.
Eucharystia to tajemnica obecności Bożego Syna na ziemi pod postaciami chleba i wina, w których pozostał z nami aż do skończenia świata. Z niej bije przeogromna, życiodajna moc Kościoła. To przedziwne niekończące się źródło, które niesie życiodajny pokarm na życie wieczne. Eucharystia to pokarm z utraconego w raju Drzewa Życia, które Syn Boży przyniósł nam z wieczności.
Eucharystia kierując nasze serca w stronę tajemnicy Krzyża, odsłania nam ponadto prawdę o przebaczeniu, w którym Bóg Ojciec wyciąga do ludzkości rękę z umierającym na Krzyżu Swoim Synem, który mówi do człowieka: „Już nic więcej nie mogę ci dać”. Ten dar składam w twoje ręce. Jeśli go nie przyjmiesz – przegrasz, bo Ja nie złamię twojej wolnej woli. Nie chcę miłości niewolnika, ale przyjaciela, dziecka, które zwraca się do mnie sercem wypowiadającym słowa „ABBA – OJCZE”.
Wydaje się, że w obecnych czasach świat potrzebuje zarówno opieki i wstawiennictwa Matki Najświętszej oraz pokarmu Eucharystii. Niepokalane serce Matki Zbawiciela jest jedynym miejscem, które nie doznało skażenia grzechem, w którym wrogowie zbawienia nie zwyciężyli. Powinniśmy się uciekać i chronić w tym bezpiecznym dla nas miejscu, zwłaszcza teraz kiedy atakowani jesteśmy przez tak bardzo panoszące się siły zła, kiedy kwestionowane są nasze chrześcijańskie wartości, wystawiana na ogromną próbę nasza wiara. Maryja zapowiedziała tryumf swego Niepokalanego Serca. Może się to jednak dokonać poprzez odmianę naszych serc. Potrzebny jest pokarm byśmy nie osłabli. Tym pokarmem jest Eucharystia.
W ubiegłym roku z Panem Jackiem Morawą, redaktorem pisma MICHAEL, podjęliśmy wyprawę przez ziemię kanadyjską i amerykańską głosząc orędzie miłosierdzia we wspólnotach polonijnych. Tematem był szerzący się problem szeroko rozumianego okultyzmu wśród chrześcijan katolików. Korzystając z zaproszeń księży proboszczów poszczególnych parafii przeprowadziliśmy wiele spotkań na powyższy temat. Z tak bogatego doświadczenia wyłania się bardzo ciekawy obraz. Wiele rodzin, które spotkaliśmy przeżywa ogromne trudności. Wiele osób doświadczyło tragedii rozbicia rodzin, niewdzięczności swoich bliskich. Można pokusić się o stwierdzenie, że te rodziny, które zostały i trwają razem, to w znacznej większości rodziny nie tylko wierzące, ale przede wszystkim prowadzące głębokie życie sakramentalne. Niedzielna Msza święta, Spowiedź oraz Komunia Święta stanowią dla nich zasadniczą i nienaruszalną wartość, stanowią wręcz o ich tożsamości. Niemalże namacalnie można było stwierdzić, że rodziny te swoją moc czerpią z pokarmu sakramentalnego, to znaczy z tych ściśle ze sobą złączonych sakramentów świętych niedzielnej Eucharystii i Sakramentu Pokuty.
Widząc tę tragedię lękam się o te rodziny, które wiarę traktują jako pewien element kulturowy, czy tradycyjny i nie pogłębiają jej w świetle obowiązku względem Boga. Jeden z chrześcijańskich myślicieli pisał, że w czasach próby, kiedy w wyniku powszechnego eliminowania Boga z życia ludzi piekło otrzyma większą swobodę działania, szatan całą swoją armię skieruje przeciw rodzinie jako ostatniej twierdzy broniącej sacrum i zniszczy ją tak dalece, że ostoją się tylko te rodziny, które będą prowadziły głębokie życie sakramentalne – nie tylko religijne, ale te, które będą schronione pod sercem Niepokalanej i złączone z Chrystusem poprzez częstą Komunię Świętą i Spowiedź.
Wsłuchując się w słowa zmarłego Papieża Jana Pawła II, który obecną cywilizację nazwał cywilizacją śmierci (cywilizację śmierci możemy nazwać cywilizacją demoniczną, ponieważ szatan jest zabójcą od początku), tym bardziej zachęcam do życia Eucharystią. Stając pod Krzyżem Chrystusa chrońmy się w sercu Jego Niepokalanej Matki i przy Jej pomocy toczmy zwycięski bój z wrogami zbawienia.
Matko Najświętsza, staję obok Ciebie pod Krzyżem Twojego Syna. Wsłuchuję się w Jego słowa, w których umierając prosi Ciebie, byś wzięła mnie, umiłowanego ucznia, za Swoje dziecko. Proszę Cię ukochana Matko, uchyl mi bram Twojego niepokalanego serca, bym mógł wejść i schronić się w nim. W Twoim sercu, które całe jest świątynią Ducha Świętego, znajduje się ołtarz, na którym płonie Jego ogień. Proszę Cię Matko, złóż mnie w tym ogniu, by wypalone we mnie zostało to, co jest chore, słabe i grzeszne. Niech moje serce stanie się jak miecz obosieczny w ręku kowala i niech zanurzone w ogniu Ducha Świętego napełni się mocą i światłem tego ognia. Proszę cię Matko, bym mógł pozostać schroniony w Twoim sercu i uzbrojony w moc Ducha pod Twoją opieką toczył zwycięski bój z wrogami zbawienia. Posyłaj mi Matko zawsze Twoich świętych aniołów, by mnie wspomagali. Wyproś mi dar modlitwy w intencji mojej rodziny ... bliskich ... i tych, którzy o modlitwę mnie proszą. Niech nie szukam swojej chwały, ale Twojego Syna i Twojej, Matko. Pomóż mi także Bolesna Matko zgłębiać tajemnicę Krzyża Twojego Syna. Pomóż mi głębiej przeżywać zjednoczenie z Nim w Eucharystii. Niech Ona będzie moim pokarmem i moją mocą na czas największej próby. Amen.