Rozpoczynamy druk fragmentów książki J. Crate’a Larkina pt. „Od długu do dobrobytu”, autora mieszkającego, w czasie, gdy pisał swoją książkę, w Buffalo w stanie Nowy Jork, w USA. Właśnie ta książka w 1934 r. uczyniła z Louisa Evena zwolennika i propagatora Kredytu Społecznego i zmieniła bieg jego życia. „Było to wielkie światło na mojej drodze”, powiedział kiedyś Louis Even. Zachęcamy Państwa do lektury tej książki, jak również zamieszczonych obok „Notatek historycznych na temat Kredytu Społecznego”, napisanych przez Evena. Jest to barwne wspomnienie założyciela dwumiesięcznika „Michael”, w którym pisze on m. in. o tym, jak dowiedział się o Kredycie Społecznym, czytając książkę Larkina „Od długu do dobrobytu”.
Przez kilka ostatnich lat cierpieliśmy z powodu ogólnoświatowej depresji. Wszyscy chcą uzdrowienia gospodarki. A jednak miliony głodują zanurzone po kolana w pszenicy, nie mają się w co ubrać, podczas gdy bawełna jest zaorywana, pozostają bezdomne, gdy mieszkania stoją puste. Otoczeni przez obfitość rzeczy, których potrzebujemy, doświadczamy niedostatku pośród obfitości. Co za godny politowania kontrast!
Ten smutny spektakl staje się nawet bardziej jaskrawy, kiedy skontrastujemy Amerykę produkującą z Ameryką konsumującą. Kiedy porównamy Amerykę – producenta z Ameryką robiącą zakupy, odkrywamy, że producent może produkować, ale kupujący nie może kupić. W tej sytuacji maszyneria produkcyjna zostaje unieruchomiona.
Uzdrowienie przedsiębiorstw oznacza uzdrowienie ekonomii. Ekonomia jest sprawą codziennego doświadczenia gospodarczego, gdyż jest ona tylko zarządzaniem gospodarstwem społecznym. Każdy, kto zajmuje się biznesem jest obeznany z ekonomią przez doświadczenie praktyczne. Nie potrzebujemy obawiać się ekonomii, jako czegoś trudnego do zrozumienia, ponieważ możemy o niej mówić prostymi słowami języka codziennego. Zamiast wytężać siły, by zrozumieć masę abstrakcyjnych idei, dużo lepiej myśleć o ekonomii po prostu jak o biznesie każdego z nas.
Jeśli mamy mówić o biznesie, zacznijmy od zdefiniowania go, tak byśmy wiedzieli, czym właściwie jest biznes. Proces zaspokajania pragnień przy pomocy dóbr w zamian za pieniądze jest nazywany handlem lub biznesem.
Biznes musi być prowadzony, ponieważ jego transakcje faktycznie zaspokajają nasze pragnienia dóbr. Wiemy, że mamy stałe zapotrzebowanie na produkty i posiadamy bogate środki do ich wyprodukowania. Żeby więc zrozumieć znaczenie jakiegokolwiek uzdrowienia ekonomicznego musimy najpierw wiedzieć, jaki jest cel systemu ekonomicznego.
Wyobraźmy sobie wielką, szklaną taflę okna wystawowego sklepu rozciągającą się wzdłuż całego kontynentu od Nowego Jorku do San Francisco. Za szybą znajdują się wszystkie dobra, które wytwarza Ameryka. Przed nią stoi 260 milionów Amerykanów, potencjalnych kupujących. Wszyscy z nosami wetkniętymi w szybę, jak to zwykliśmy byli robić w dzieciństwie.
Wejdźmy do sklepu i zobaczmy, co tam możemy znaleźć. Pierwsza rzecz, która nas uderza to zdumiewająca różnorodność produktów przeznaczonych na sprzedaż. Jest tu prawie milion różnych przedmiotów do kupienia – wszystko czego potrzebujemy, żeby żyć w komforcie, wygodzie i zadowoleniu.
Zapytajmy sprzedawcę, w jaki sposób może on utrzymać to zaopatrzenie produktów? Pokaże on nam magazyny wypchane dobrami. Za magazynami kryje się łańcuch fabryk, a za nimi gospodarstwa rolne i kopalnie, za tymi – laboratoria i szkoły, a w końcu za tym wszystkim – sami Amerykanie ze swoimi ambicjami, entuzjazmem, wynalazczością i historią. Z tymi bogactwami sprzedawca może gwarantować nam zaopatrzenie w produkty, przekraczające naszą wyobraźnię.
Ta podaż towarów i usług jest rzeczywistym bogactwem Ameryki. Zdolność do wyprodukowania i dostarczenia tych dóbr i usług jest jedynym prawdziwym ograniczeniem naszego kredytu realnego. Nie ma tu zatem kwestii nadmiaru naszego namacalnego, rzeczywistego bogactwa.
Kiedy rozejrzymy się wokół w tym warsztacie bogactwa, zauważymy jak niewielu ludzi tu pracuje. Wszędzie, gdzie nie spojrzymy, widzimy maszyny zastępujące ludzką pracę, które zostały zaprojektowane i zainstalowane celowo, żeby wyeliminować mozolną harówkę. Dzięki nauce klątwa Adama została zdjęta z pleców człowieka i przeniesiona na szersze plecy sił natury przy użyciu potęgi pary i energii elektrycznej. Nasza kontrola nad tymi siłami może zapełnić okno wystawowe produktami mimo tego, że dopiero niedawno zaczęliśmy skutecznie używać tych poddanych nam sił. Widok wszystkich produktów, które mogą zostać wytworzone, umieszczonych w sklepie obfitości sprawi, że poczujemy się bardzo bogaci.
Dołączmy teraz do milionów kupujących, stojących przed szybą. Co za zmianę tu odkrywamy! Zamiast uporządkowanej współpracy naukowej systemu produkcyjnego i obfitości produktów tworzonych przez ten system, kiedy wychodzimy na zewnątrz napotykamy walczący tłum zmęczonych ludzi. Każdy walczy z każdym, a większość z nas wydaje się kiepsko na tym wychodzić.
Wszyscy jesteśmy kupcami i konsumentami produktów. Potrzebujemy pożywienia, ubrania i schronienia, żeby móc żyć. Oprócz tego mamy wiele innych potrzeb, które chcielibyśmy zaspokoić. Po co zbudowaliśmy ten ogromny sklep bogactwa i podjęliśmy wszystkie niezbędne działania, by utrzymać jego zaopatrzenie?
Jeżeli zadamy sobie to pytanie, jako kupujący i konsumenci towarów, odpowiedź jest oczywista. Produkujemy dobra po to, żebyśmy mogli ich używać. Celem produkcji jest konsumpcja. Wszyscy wiemy z doświadczenia, że jest wiele dóbr i usług, które musimy otrzymać od tych, którzy są lepiej przygotowani niż my, by je nam dostarczyć.
Pewien systematyczny proces produkcji i dystrybucji tych dóbr jest niezbędny, jeśli chcemy pracować razem w uporządkowany i inteligentny sposób. Rozwinął się nowoczesny przemysł, a jego olbrzymia zdolność do produkcji dóbr i wykonywania usług jest teraz wysoce wyspecjalizowana.
W skrócie możemy zdefiniować cel systemu ekonomicznego mówiąc, że system ekonomiczny istnieje po to, by dostarczać dóbr i usług w czasie, w miejscu i z powodu tego, że są one wymagane przez konsumpcję.
Mając wyraźnie na myśli ten cel i pamiętając, że mamy zestawić Amerykę – producenta z Ameryką – konsumentem, spójrzmy na nasz dzisiejszy system ekonomiczny[1].
Podstawowe fakty, dotyczące naszych obecnych trudności są boleśnie znane wszystkim z nas z osobistego doświadczenia. Mogą one być ujęte w cztery główne grupy: bieda, długi, opodatkowanie i depresja. Trudno powiedzieć, która z nich jest największym przekleństwem cywilizacji XX wieku. Ale znaczącym jest, że wszystkie cztery jednocześnie miały miejsce w wieku największych zdobyczy nauki i opanowania przyrody, jakich człowiek kiedykolwiek dokonał.
Dzięki nauce w końcu osiągnęliśmy długo oczekiwany wiek obfitości. Wynalazki i postęp technologiczny zwiększyły, niemal niewyobrażalnie, naszą zdolność produkcji rzeczywistego bogactwa w Stanach Zjednoczonych, a mimo to nie potrafimy rozprowadzić produktów konsumpcyjnych, które właśnie teraz produkujemy. Co najmniej połowa tej ogromnej zdolności produkcyjnej leży bezczynnie.
Producenci pragną sprzedać. Ich sprzedawcy oferują towary dystrybutorom, którzy nie mają odwagi ich kupować, ponieważ nie mogą ich sprzedać konsumentom. Kupujący gorąco pragną kupować. Wielu z nich jest głodnych, przeziębionych i bezdomnych. Nie mogą oni jeść, ubrać się czy znaleźć schronienia, dlatego że nie mają pieniędzy, żeby zapłacić za to, co producent chce im sprzedać.
Jest to znany paradoks „ubóstwa pośród obfitości”, o którym wszyscy słyszeliśmy – poniżający stan cierpienia i nędzy w najbogatszym kraju na ziemi. Ksiądz C. E. Riley, dziekan Niagary, określił ten paradoks jako „przeklęte bluźnierstwo”. Są to niezwykłe słowa w ustach duchownego. Ale jeszcze dziwniejsze wydaje się to, że wszystkie te cierpienia są wynikiem nadmiaru dóbr i nadmiaru bogactwa samego w sobie.
Dziewięćdziesiąt procent społeczeństwa Stanów Zjednoczonych nie potrafi zdobyć wystarczających środków, żeby móc żyć w przyzwoitym bezpieczeństwie. Gorzej jeszcze, blisko jedna czwarta całego społeczeństwa żyje zaledwie na poziomie egzystencji, z ilością wyżywienia wystarczającą tylko do utrzymania się przy życiu, z dachem nad głową i ubraniem, które pozwala tylko okryć swoje ciała.
(cdn)
[1] Autor pragnie wyrazić dług wdzięczności A. R. Orage’owi za obraz okna wystawowego i pozostały materiał zawarty w programie radiowym Orage’a na temat Kredytu Społecznego, nadany w Londynie w listopadzie 1934 r.