W poprzednim numerze MICHAELA opublikowaliśmy lekcję 5. „Propozycji Kredytu Społecznego”, której tematem był chroniczny brak siły nabywczej w obecnym systemie finansowym i potrzeba dywidendy społecznej dla każdego obywatela, ponieważ wszyscy obywatele są spadkobiercami zasobów naturalnych i postępu cywilizacyjnego. W tym numerze publikujemy lekcję 6. Pozostałe cztery lekcje ukażą się w następnych numerach naszego dwumiesięcznika.
Alain Pilote
Rozdział nowego pieniądza w formie dywidendy narodowej jest więc sposobem na podwyższenie poziomu pieniądza w kraju, gdy zachodzi taka potrzeba, oraz na umieszczenie go wprost w rękach konsumentów.
Konsumenci jednak dopiero wtedy będą mieli z tego korzyść, jeżeli wzrośnie ich siła nabywcza.
Otóż siła nabywcza zależy od dwóch czynników: od ilości pieniędzy w rękach konsumentów i od cen towarów.
Jeżeli ceny towarów się zmniejszają, tym samym rośnie siła nabywcza konsumenta, choćby nawet nie rozporządzał większą ilością pieniędzy. Załóżmy, że mam 10 dolarów na zakup masła, którego cena wynosi 2,50 dolara za 1/2 kg. Za 10 dolarów mogę kupić 2 kg masła. Jeżeli cena masła się obniżyła do 2 dolarów za 1/2 kg, moja siła nabywcza wzrosła i mogę teraz kupić 2,5 kg masła.
Z drugiej strony podwyżka cen zmniejsza siłę nabywczą konsumentów. W takim wypadku nawet powiększenie ilości pieniędzy może nie dać efektu. Na przykład robotnik, który w roku 1967 zarabiał 200 dolarów, a w roku 1987 zarabiałby 400 dolarów, w rzeczywistości straciłby, gdyż koszty utrzymania w ciągu tych 20 lat wzrosły więcej niż dwukrotnie. W roku 1987 trzeba by mieć co najmniej 772 dolary, by móc kupić to, co kosztowało 200 dolarów w roku 1967.
Stały wzrost cen produktów jest powodem tego, że podwyżki płac nie powodują trwałego polepszenia. Pracodawcy nie fabrykują pieniędzy. Jeżeli są zmuszeni płacić wyższe pensje robotnikom, muszą sprzedawać towary po wyższych cenach, by uniknąć bankructwa.
Natomiast dywidenda narodowa nie wchodzi w ceny, skoro jest utworzona z nowego pieniądza i skoro rząd rozdziela ją niezależnie od zatrudnienia.
Gdyby jednak ludność dysponowała większą ilością pieniędzy, mogłaby się u kupców pojawić tendencja do podwyższania cen, choćby nawet produkcja towarów nie kosztowała ich więcej.
Reforma pieniężna, która by jednocześnie nie zapobiegała niesłusznym zwyżkom cen, nie byłaby kompletna. Mogłaby nawet stać się katastrofalna, umożliwiając swobodny bieg ku inflacji.
Jeżeli pozwoli się na dowolne ustalanie cen, na generalne osiąganie górnej granicy, może to zniechęcić ludzi do produkowania, gdyż najpewniejszym sposobem na podwyższenie cen jest zmniejszenie produkcji. Wówczas prawodawca osiąga wynik odwrotny do zamierzonego: powstaje inflacja wskutek niezręcznego jej zwalczania. Dla uniknięcia sankcji, inflacja znajduje ujście poprzez czarny rynek.
Kredyt Społeczny proponuje technikę automatycznego zwalczania inflacji pod nazwą „ceny godziwej” lub „dyskonta skompensowanego”. Stanowiłoby to część emisji nowego pieniądza w celu ustalenia całkowitej siły nabywczej na poziomie całości produkcji zaoferowanej.
Ponieważ produkty są przeznaczone dla konsumenta, jest zrozumiałe, że powinny być mu zaoferowane po cenie dla niego przystępnej.
Mówiąc inaczej, powinna być stale zachowana równowaga pomiędzy wszystkimi cenami a całkowitą siłą nabywczą wszystkich konsumentów.
Dla ustalenia cen sprzedaży, producenci albo kupcy obliczają koszt wyrobu produktu i dodają do nich koszty manipulacyjne, transportowe, magazynowania, sprzedaży i zyski rozmaitych pośredników.
Wcale jednak nie jest pewne, że ta cena oznaczona będzie równa sile nabywczej konsumenta.
Kupiec musi żądać zapłacenia mu ceny oznaczonej, żeby nie mógł nikogo, od producenta do kupca, doprowadzić do bankructwa. Z drugiej strony klient może zapłacić tylko cenę odpowiadającą jego sile nabywczej. W przeciwnym razie towary zostaną nie sprzedane, chociaż jest na nie realne zapotrzebowanie.
Dlatego konieczna jest regulacja cen. Dokonałaby tego technika monetarna Kredytu Społecznego. W języku kredytowym „ceną godziwą” nazywa się cenę, która dokładnie odpowiada rzeczywistości. Zaraz zrozumiemy to lepiej.
Mówiąc „cena godziwa” nie ma się na myśli „ceny przyzwoitej”, czy „ceny słusznej”. Cena oznaczona przez kupca może być całkiem przyzwoita, całkiem słuszna, a jednak nie być ceną dokładną.
W czasie Wielkiego Kryzysu ceny oznaczone mogły być przyzwoite i słuszne, ale nie były dokładne, gdyż nie odpowiadały konsumpcji. Jeżeli całkowita produkcja rzeczy poszukiwanych przewyższa całkowitą konsumpcję, ceny z pewnością nie są dokładne, ponieważ konsumpcja w pewnym okresie czasu oznacza realne wydatki poczynione na produkcję w tym samym okresie.
Cena przyzwoita jest zagadnieniem moralnym, a cena dokładna albo „godziwa” jest zagadnieniem matematycznym.
W systemie kredytowym cenę dokładną, „cenę godziwą” ustala się stosując regułę matematyczną. Nie jest to więc kwestia dowolnego ustalania cen ani osiągania górnej granicy, ani ograniczeń, ani wynagrodzeń, ani karlecz po prostu zagadnienie matematyczne.
Technika Kredytu Społecznego ustala ceny w oparciu o dwie liczby, podane przez samych obywateli i nie ustalane arbitralnie przez pewne osoby, cierpiące na manię narzucania swojej woli innym. Liczby te określają:
Następnie w celu postawienia znaku równości między tymi dwiema liczbami Kredyt Społeczny obniża pierwszą z nich do poziomu drugiej.
Wytłumaczmy to, przytoczywszy najpierw kilka pojęć mało znanych, niemniej bardzo ważnych.
Cena dokładna jakiejś rzeczy jest to całkowita suma wydatków poniesionych na wyprodukowanie tej rzeczy. Ustalamy ją w dolarach, w ergach, w roboczogodzinach lub w czymkolwiek bądź.
Przypuśćmy, że pewna praca kosztuje cztery godziny wysiłku robotnika, dziesięć gramów jego potu, jeden posiłek i jednorazowe użycie narzędzi. Jeżeli to wyliczenie jest kompletne, ceną dokładną tej pracy są: cztery godziny wysiłku, dziesięć gramów potu, jeden posiłek, jednorazowe użycie narzędzi. Ani więcej, ani mniej.
Kiedy wyceniamy koszty w złotówkach w Polsce i wyceniamy w złotówkach pracę, istnieje możliwość ustanowienia relacji między tymi dwoma kosztami w złotówkach, włączając zawsze zużycie i wszystkie inne elementy, które tworzą wydatki.
Jeżeli ogółem koszty surowca, pracy, energii, zużycia wyrażają się sumą 100 złotych, cena dokładna tego produktu jest równa stu złotym.
Jest jeszcze cena rachunkowa. W czasie wytwarzania produktu w fabryce prowadzi się rachunek zakupionego surowca, kosztów przerobu, wydatków na płace, kosztu kapitału itd., itd. Wszystko to stanowi koszt finansowy tego produktu.
Czy cena rachunkowa i cena dokładna są sobie równe? Przypadkowo mogą być równe, w zasadzie jednak się różnią.
Przypuśćmy, że w pewnym małym kraju roczną produkcję dóbr kapitału i dóbr konsumpcyjnych oceniono na 100 milionów dolarów. Jeżeli w tym samym czasie wszystkie wydatki mieszkańców tego kraju wyniosły 80 milionów, będzie trzeba przyjąć, że produkcja tego kraju w tym roku kosztowała dokładnie 80 milionów, gdyż ludność, która ją wytworzyła, zużyła ją w całej jej wartości 80 milionów. Produkcja ta została oszacowana przez rachunkowość kosztów własnych na 100 milionów, poniesiono jednak na nią tylko 80 milionów realnych wydatków. Trzeba więc wziąć pod uwagę obie wielkości. Zatem ceną dokładną produkcji 100 milionów jest 80 milionów.
Innymi słowy, gdy zostało wyprodukowane bogactwo o wartości 100 milionów dolarów, bogactwo o wartości 80 milionów dolarów zostało skonsumowane. Konsumpcja o wartości 80 milionów jest prawdziwą ceną produkcji wartej 100 milionów.
Zatem prawdziwą ceną produkcji jest konsumpcja.
Zresztą, jak powiedzieliśmy poprzednio, jeżeli produkcja istnieje dla konsumpcji, konsumpcja powinna zapłacić za produkcję.
W powyższym przykładzie kraj zasługiwał na swoją produkcję. Jeżeli wydając 80 milionów, produkował dobra i usługi o wartości 100 milionów, powinien móc otrzymać produkcję o wartości tych 100 milionów, wydając na nie 80 milionów. Innymi słowy, konsumenci płacąc 80 milionów, powinni otrzymać produkcję o wartości 100 milionów. W przeciwnym razie do kontemplacji pozostanie produkcja o wartośći 20 milionów, w oczekiwaniu, że stanie się ona ofiarą całopalną na oczach zrozpaczonych biedaków.
Kraj wzbogaca się w dobra, jeżeli rozwija swoje środki produkcji: maszyny, fabryki, środki transportowe itd., czyli to, co nazywamy dobrami kapitałowymi.
Kraj również wzbogaca się w dobra, jeżeli produkuje rzeczy do konsumpcji: zboże, mięso, meble, odzież itd., czyli to, co nazywamy dobrami konsumpcyjnymi.
Ponadto kraj się wzbogaca w dobra, gdy otrzymuje bogactwo z zewnątrz. W ten sposób Polska staje się bogatsza w owoce, kiedy sprowadza banany, pomarańcze i ananasy. Nazywamy to importem.
Z drugiej strony ilość dóbr w kraju się zmniejsza, gdy się niszczą lub zużywają jego środki produkcji: palą się fabryki, zużywają się maszyny itd. Nazywa się to deprecjacją (obniżeniem wartości).
Ponadto ilość dóbr w kraju się zmniejsza, gdy są konsumowane. Zjedzona żywność, zużyta odzież itd., nie są już więcej dostępne. Jest to niszczenie przez konsumpcję.
Ilość dóbr w kraju również się zmniejsza, gdy się je wywozi. Na przykład, będziemy mieli mniej jabłek, masła, bekonu w Polsce, kiedy kraj nasz wyśle te produkty do Anglii. Nazywa się to eksportem.
Przypuśćmy teraz, że zestawienie w pewnym roku przedstawia się następująco:
Produkcja dóbr kapitałowych 3 000 milionów
Produkcja dóbr konsumpcyjnych 7 000 milionów
Import 2 000 milionów
Całkowite wpływy 12 000 milionów
Deprecjacja dóbr kapitałowych 1 800 milionów
Konsumpcja 5 200 milionów
Eksport 2 000 milionów
Całkowite zmniejszenie 9 000 milionów
Stąd wniosek: podczas, gdy kraj wzbogacił się o produkcję wartości 12 miliardów – zużył, skonsumował lub wyeksportował produkcję o wartości 9 miliardów.
Rzeczywistym kosztem produkcji 12 miliardów jest 9 miliardów. Jeżeli na produkcję dóbr i usług o wartości 12 miliardów kraj wydał w rzeczywistości 9 miliardów, powinien móc korzystać ze swoich 12 miliardów wartości produkcji, płacąc za nie tylko 9 miliardów.
9 miliardami powinien zapłacić za 12 miliardów. Za 12 zapłacić 9. Wymaga to regulacji cen: obniżyć cenę rachunkową 12 do poziomu ceny rzeczywistej 9 i dokonać tego nikomu nic nie narzucając i nic nikomu nie zabierając.
Biorąc pod uwagę gospodarkę, w której produkcja istnieje dla konsumpcji, logiczny jest następujący wniosek.
Ponieważ konsumpcja 9 miliardów, wliczając w to zużycie maszyn, pozwoliła na produkcję 12 miliardów, uwzględniając wszystkie ulepszenia, prawdziwą ceną produkcji jest 9 miliardów. Żeby kraj mógł używać tej produkcji, tak długo jak chce, musi on mieć możliwość uzyskania jej za jej realną cenę, 9 miliardów, co nie staje na przeszkodzie, by kupcy uzyskali za nią 12 miliardów.
Z jednej strony konsumenci w kraju powinni móc kupić 12 za 9; powinni móc korzystać z produkcji krajowej płacąc za nią 9/12 ceny oznaczonej. Z drugiej strony kupcy powinni uzyskać całą sumę: 12. W przeciwnym razie nie będą mogli wycofać swoich wkładów i nie będą mieli żadnego zysku, który stanowi zapłatę za ich usługi.
Jeżeli klientowi udzieli się dyskonta 3 na 12 albo 25 na 100, zapłaci on tylko 9/12 ceny oznaczonej.
Na przykład, jeżeli stół kosztuje 120 zł, klient go kupi za 90 zł; jeżeli para pończoch kosztuje 4 zł, klient ją kupi za 3 zł. To samo odnosi się do wszystkich artykułów w kraju, ponieważ to stanowi dyskonto narodowe ustanowione przez Narodowe Biuro Kredytowe, specjalnie w tym celu powołane.
Jeżeli za wszystkie artykuły w kraju płaci się w ten sposób 75% ich ceny oznaczonej, konsumenci w tym kraju będą mogli otrzymać całą swoją 12 miliardową produkcję za 9 miliardów, które wydadzą na konsumpcję.
Jeżeli produkty nie będą im odpowiadały, nie będą ich kupować, a producenci po prostu przestaną je fabrykować, ponieważ nie stanowią one rzeczywistego bogactwa, nie odpowiadając zapotrzebowaniu konsumentów.
Kupcy otrzymają od klientów tylko 75% ceny towarów. Wobec tego nie mogliby się utrzymać, gdyby 25% nie zapłaconych przez klienta nie dostali z innego źródła.
Tym innym źródłem może być tylko Narodowe Biuro Kredytowe, które musiałoby zadbać, by pieniądz odpowiadał faktom. Kupiec otrzymywałby więc z tego urzędu brakujące mu 25%, po okazaniu zaświadczenia o sprzedaży i o przyznanym mu dyskoncie.
Cel byłby osiągnięty. Wszyscy konsumenci w kraju otrzymaliby całą produkcję, odpowiadającą zapotrzebowaniu. Kupcy, a przez nich producenci, odzyskaliby koszty produkcji i dystrybucji.
Inflacja byłaby niemożliwa wobec dostatecznej ilości produktów w stosunku do zapotrzebowania. Nowy pieniądz pojawiałby się tylko dzięki obecności produktu pożądanego i zakupionego.
Zresztą emisja nowego pieniądza nie wchodziłaby w rachunek cen, gdyż nie byłaby to ani pensja, ani lokata; pojawiałaby się po wytworzeniu produktu, po wycenieniu go i sprzedaniu.
Taki sam wynik osiągnęłoby się, gdyby klient musiał zapłacić całą cenę produktu, a potem otrzymał zwrot 25% ceny zakupu w filii Narodowego Biura Kredytowego, po okazaniu zaświadczenia kupca o wysokości ceny zakupu.
Pierwsza metoda jest dyskontem skompensowanym, rabatem udzielonym przez kupca i wypłaconym mu przez Narodowe Biuro Kredytowe.
Tę drugą metodę nazywamy rabatem, z którego korzysta klient. W obu wypadkach wynik jest taki sam.
Cena, którą musi płacić klient, zawsze powinna być tylko ułamkiem ceny oznaczonej, wyrażającym się stosunkiem całości konsumpcji do całości produkcji. W przeciwnym razie tylko część produkcji będzie dostępna dla konsumentów, chociaż jest przeznaczona dla nich w całości.
Istnieją dwa sposoby, by ceny i pieniądze odpowiadały sobie: ceny mogą zostać obniżone, albo portfele napełnione. Kredyt Społeczny wprowadziłby oba te rozwiązania, bez szkodzenia komukolwiek i służąc każdemu. Dwa mechanizmy sprzężone razem – obniżanie cen i dywidenda – byłyby kalkulowane, żeby zrównoważyć sumę cen z sumą pieniędzy.
Oba są konieczne. Gdyby istniała tylko dywidenda, ceny miałyby tendencję wzrostową, nawet gdyby aktualny koszt towarów pozostawał ten sam. A jeśli istniałoby tylko obniżenie cen, bez dywidendy, nie miałoby to znaczenia dla ludzi, którzy nie mają żadnego dochodu.
Zasada dywidendy byłaby bezspornie lepsza, niż obecne programy socjalne, jak zasiłek dla ubogich, zasiłek od bezrobocia itd. Dywidenda nie byłaby finansowana z podatków tych, którzy pracują, lecz przez nowy pieniądz wykreowany przez Narodowe Biuro Kredytowe. Nikt nie żyłby na koszt podatników. Dywidenda byłaby dziedzictwem, należnym wszystkim Polakom, którzy byliby udziałowcami akcji w przedsiębiorstwie „Polska Limited”.
W przeciwieństwie do zasiłku dla ubogich, dywidenda byłaby wypłacana bezwarunkowo, nie karząc tych, którzy chcą pracować. Byłaby daleką od bycia pretekstem do bezczynności. Pozwoliłaby ludziom pracować w zawodach najbardziej dla nich odpowiednich. Oprócz tego, gdyby ludzie przestali pracować, zmniejszyłaby się odpowiednio produkcja i tym samym dywidenda, która opiera się na bieżącej produkcji. Bez tego dochodu, który jest związany z zatrudnieniem, postęp nie jest sprzymierzeńcem człowieka, lecz przekleństwem, ponieważ przez wyeliminowanie zapotrzebowania na ludzką pracę, ludzie tracą podstawowe i jedyne źródło dochodu.
Dzięki temu mechanizmowi dyskonta cenowego jakakolwiek inflacja nie byłaby możliwa, ponieważ dyskonto faktycznie obniża ceny. Inflacja oznacza wzrost cen, a najlepszym sposobem zapobieżenia wzrostowi cen jest ich obniżenie! Dyskonto cenowe jest dokładnie przeciwne podatkowi od sprzedaży: zamiast płacić więcej za towary z powodu podatków, konsumenci będą płacili mniej dzięki dyskontu. Kto będzie na to narzekał?
Jak byłyby finansowane roboty i usługi publiczne w tym społecznym systemie finansowym? Za każdym razem gdyby ludność zechciała zrealizować jakiś projekt publiczny, rząd nie pytałby: „Czy mamy pieniądze na budowę tego projektu?”, ale: „Czy mamy materiały i pracowników do zrealizowania tego projektu?” Jeżeli tak, to Narodowe Biuro Kredytowe automatycznie wykreowałoby nowe pieniądze dla sfinansowania nowej produkcji.
Wyobraźmy sobie, że ludność potrzebuje nowego mostu, którego wzniesienie będzie kosztowałowykreuje więc 50 milionów w celu sfinansowania budowy tego mostu. A ponieważ wszystkie nowe pieniądze muszą być wycofane z obiegu wraz z konsumpcją nowej produkcji, pieniądze stworzone w celu zbudowania mostu muszą być wycofane z obiegu wraz ze skonsumowaniem mostu.
Jak most może być „konsumowany”? Przez zużywanie się i tracenie na wartości. Wyobraźmy sobie, że inżynierowie, którzy budowali most założyli, że będzie on zdatny do użytku przez 50 lat, czyli most będzie tracił na wartości jedną pięćdziesiątą każdego roku. Ponieważ budowa kosztowała 50 milionów złotych, więc most straci na wartości 1 milion złotych każdego roku. Czyli każdego roku trzeba będzie wycofywać 1 milion złotych przez okres 50 lat.
Czy wycofywanie pieniędzy z obiegu będzie się odbywało przez opodatkowanie? „Nie, to nie jest konieczne”, powiedział Clifford Hugh Douglas, szkocki inżynier – twórca systemu Kredytu Społecznego. Jest inny sposób, dużo prostszy – na wycofanie pieniędzy z obiegu: metoda regulacji cen (zwana też dyskontem wyrównawczym). 19 stycznia 1938 r. Douglas powiedział w Londynie:
Co oznacza i czym będzie regulacja cen? Narodowe Biuro Kredytowe będzie miało za zadanie prowadzenie dokładnej księgowości krajowych przychodów i rozchodów. Będzie to wymagało tylko 2 kolumn: w jednej będzie się zapisywało całą produkcję krajową w danym okresie czasu, a w drugiej całkowitą konsumpcję. Obniżka wartości mostu w wysokości 1 miliona złotych rocznie zapisywana byłaby w drugiej kolumnie, jako „konsumpcja” i dodana do wszelkiego rodzaju innych pozycji skonsumowanych i znikających dóbr w kraju, w danym okresie czasu.
Douglas wskazał też, że prawdziwym kosztem produkcji jest koszt konsumpcji. Na przykładzie mostu można powiedzieć, że jego cena wynosi 50 milionów złotych, ale realny (prawdziwy) koszt mostu – to jest to wszystko, co musiało być skonsumowane w celu jego budowy. Podczas, gdy z jednej strony niemożliwe jest poznanie realnego kosztu każdego, wyprodukowanego artykułu, z drugiej strony możliwe jest poznanie realnego kosztu całkowitej produkcji krajowej w ciągu roku: jest to wszystko to, co zostało skonsumowane w danym kraju w ciągu tego roku.
Istnieją trzy fundamenty Kredytu Społecznego.
Wszystkie trzy są konieczne. Jeśli wycofa się jeden z nich, system nie będzie działał właściwie.
Celem techniki Kredytu Społecznego, którą wyjaśniliśmy pokrótce jest finansowanie produkcji dóbr, które odpowiadają na potrzeby i finansowanie dystrybucji tych dóbr, po to, żeby spełniły one te potrzeby. Jeśli spojrzymy na diagram (obieg pieniądza), zauważymy, że pieniądze nigdzie się nie gromadzą. Jedynie idą w ślad za dobrami, wyemitowane, kiedy dobra są produkowane i powracające do swego źródła (Narodowego Biura Kredytowego), kiedy dobra są skonsumowane (sprzedane). W każdej chwili, pieniądze są dokładnym odbiciem fizycznej rzeczywistości: pieniądze pojawiają się, kiedy pojawiają się nowe produkty i znikają, kiedy znikają produkty (kiedy produkty zostają skonsumowane).
* * *
Wszystko to otwiera niewyobrażalne horyzonty i możliwości. Każdy powinien znać i studiować system Kredytu Społecznego, żeby możliwości te stały się rzeczywistością. I dlatego wszyscy powinni zaprenumerować dwumiesięcznik MICHAEL. Drodzy przyjaciele, oto rola, którą wszyscy powinniście odegrać: zrozumieliście Kredyt Społeczny, a więc Waszym obowiązkiem i Waszą odpowiedzialnością jest to, żeby poznali go inni. Można to zrobić przez zbieranie prenumerat MICHAELA w waszym środowisku i wokół Was. Życzymy powodzenia!