Pismo MICHAEL Journal: 1101 Principale St., Rougemont QC, J0L 1M0, Canada • Tel.: (450) 469-2209 • Fax (450) 469-2601
Dwumiesięcznik MICHAEL: ul. Komuny Paryskiej 45/3A, 50-452 Wrocław, Polska • Tel.: (071) 343-6750 •
www.michael.org.plmaj-czerwiec-lipiec 2008
Za żadne skarby świata nie możesz sobie spra-
wić nowych nóg. Jakim cudem są stopy. Gdy chcieli
mi obciąć nogi, ogarnął mnie nieopisany smutek i
po raz pierwszy przyszła mi do głowy myśl, że ni-
gdy nie podziękowałam Panu za cud, jakim są moje
nogi. Wręcz przeciwnie; maltretowałam moje całe
ciało, aby przeciwdziałać moim tendencjom do tycia
i przybierania na wadze. Głodowałam jak wariatka,
wydawałam masę pieniędzy na diety i inne kuracje,
by tylko widzieć siebie szczupłą i mieć szczupłe
nogi. Nie kosztowało mnie to tylko jeden majątek;
wydałam na to niewyobrażalnie dużo pieniędzy. I te-
raz widzę moje stopy bez mięśni, chude jak szczapy,
zupełnie czarne, pełne dziur ze wszystkich stron. I
teraz dziękuję Bogu za te zniekształcone nogi. Nagle
stały się dlamnie tak cenne. Nie był dla mnie ważny
ich wygląd, ale funkcja. Ważne było dla mnie to, że
je po prostu miałam
.
I za to podziękowałam Panu.
Powiedziałam do kochanego Boga:
„Dziękuję Ci
Panie za tę drugą szansę, którą mi dałeś! Dzię
kuję Ci ogromnie za tę szansę, na którą sobie
nie zasłużyłam. Ale, kochany Boże, proszę Cię
z całego serca o jedną przysługę, o bardzo małą
przysługę. Pozwól mi zachować przynajmniej te
zniekształcone nogi! Pozostaw mi je, abym mo
gła się poruszać jako tako, abym mogła się choć
częściowo podnieść. Pozostaw mi je, proszę,
pozostaw mi je przynajmniej takimi, jakimi są.
Będę Ci za to na zawsze wdzięczna.”
I naraz zaczynam czuć swoje stopy. To było w
piątek. Od piątku do poniedziałku te moje czarne
kikuty, które były obumarłe i wyglądały jak szklanka
ciemnej lemoniady z bąbelkami powietrza, zaczer-
wieniły się i rozjaśniły. Czułam jednocześnie, jak
krew poczęła krążyć w tych zwęglonych nogach.
Coraz bardziej czułam je, moje własne nogi. I kiedy
w poniedziałek lekarze podeszli do mojego łóżka,
by przeprowadzić ostatnie oględziny przed ampu-
tacją, zdziwili się, gdy wstałam i stanęłam na włas-
nych stopach i do tego jeszcze nie przewracałam
się. Badali mnie, dotykali moich stóp i nie mogli po
prostu uwierzyć, nie wierzyli własnym oczom. Po-
kazałam im ruchy, które mogłam wykonać moimi
nogami. Wprawdzie zadawały mi ogromny ból, ale
myślę, że jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa z
powodu tego bólu, jaki w tamtej chwili odczuwałam
w nogach. Moje nogi powróciły do ciała. I to wszyst-
ko stało się w sposób, którego medycyna nie jest
w stanie wyjaśnić i który był przyczyną zdumienia
lekarzy...
Inny wielki cud uczyniony przez Pana jest taki:
nie miałam piersi. Wyobraźcie sobie, byłam bardzo
dumną, próżną kobietą. Moim motto było:
„Kobieta
musi ukazywać i korzystać ze swych uroków, ja
kie dostała w prezencie od natury”
.
I tak sobie mówiłam, bo najlepsze, co mam –
moje piersi, nogi i w ogóle moja sylwetka – są moim
kobiecym ciałem i będę je eksponować. Ukazywa-
łam moje kobiece wdzięki bardzo ostentacyjnie.
Podkreślałam okrągłości mojej figury i ekstrawa-
gancko poruszałam biodrami. W ten sposób za-
wsze zwracałam na siebie uwagę. Nosiłam zawsze
ubrania z dużym rozcięciem, by wyeksponować mój
duży biust. Wmawiałam sobie piękno moich nóg. I
popatrzcie, drodzy Bracia i Siostry w Panu, właś-
nie ci wszyscy „faworyci i faworytki” mojej próżności
były najbardziej spalone. Właśnie to wszystko zwę-
gliło się i było całkowicie brzydkie...
Drugi aspekt zdarzenia
Teraz posłuchajcie mnie dobrze! To był ciele
sny, materialny, fizyczny aspekt mojego wypadku.
Ale drugi aspekt tego zdarzenia był znacznie pięk
niejszy – to było niewyobrażalne, cudowne przeży
cie. Musicie bowiem wiedzieć, że najpiękniejsze,
najcudowniejsze w tym moim wypadku było to, co
spróbuję teraz opowiedzieć ludzkimi słowami, mimo
że nie da się tego przedstawić za pomocą ziemskich
sformułowań.
Bo gdy moje zwęglone ciało leżało, znajdowa
łam się (moja dusza) w cudownie białym tunelu.
Wokół mnie było białe światło, które dawało mi taką
rozkosz, pokój i szczęście – uczucia, których nie
nie odczuwałam ciężaru ciała.
Nie postrzegałam już ludzi, tak jak wcześniej.
Podczas mojego życia zwracałam uwagę na to, czy
ktoś jest gruby, szczupły, brzydki, ciemnoskóry czy
był dobrze ubrany, czy nie. Według tych kryteriów
dzieliłam osoby i byłam z tego powodu pełna uprze-
dzeń i cynicznej krytyki. Zawsze, gdy mówiłam o
innych, krytykowałam ich. Teraz, tutaj, było inaczej.
Teraz widziałam również wnętrze ludzi i jak pięknie
było widzieć to ich wnętrze, ich myśli, uczucia, gdy
ich obejmowałam. I gdy tak przytulałam wszystkich,
równocześnie poruszałam się coraz to wyżej. W
ten sposób czułam się coraz to pełniejsza pokoju
i szczęścia. I im wyżej się unosiłam, tym bardziej
byłam świadoma, że przypadła mi w udziale cudow-
na wizja. Na końcu tej drogi zobaczyłam jezioro, cu-
downe jezioro, otoczone tak wspaniałymi drzewami,
tak pięknymi, że nie da się tego opisać. Podobnie
kwiaty; były tutaj we wszystkich kolorach, o zapachu,
który dawał rozkosz – wszystko było inne, wszystko
było tak piękne w tym cudownym ogrodzie, w tym
wspaniałym miejscu. Nie ma słów, by to opisać.
Wszystko było miłością. Były tam dwa drzewa, które
tworzyły coś na kształt bramy. Wszystko to różni się
od tego, co znamy. Nawet kolory nie są podobne do
tych naszych. Tam wszystko jest niewypowiedzianie
piękne. W owej chwili ujrzałam mojego siostrzeńca,
który wraz ze mną uległ wypadkowi, jak wszedł do
tego cudownego ogrodu. I wiedziałam, czułam, że
nie mogłam jeszcze tam wejść.
Pierwszy powrót
W tym momencie usłyszałam głos mojego męża.
Krzyczał, płakał ze złamanym sercem i wołał z całej
duszy:
„Gloria! Gloria! Proszę nie zostawiaj mnie
samego. Popatrz, twoje dzieci potrzebują cię.
Gloria, wróć! Nie bądź tchórzem i nie zostawiaj
nas samych!”
.
W tamtej chwili widziałam wszystko – jednym
spojrzeniem. Miałam wgląd na wszystko i widziałam
nie tylko jego, jak tak boleśnie płakał. Był cały we
krwi, gdyż on także odniósł obrażenia. Wprawdzie
nie został trafiony przez piorun, ale energia pioruna
porwała go i rzucała nim na prawo i lewo. Nasze cia-
ła podskakiwały jak gumowe piłeczki, jak na jakiejś
trampolinie. Z tego powodu mój mąż został zranio-
ny i krwawił. W owym momencie Pan pozwolił mi
wrócić. Ja jednak tego nie chciałam. Ten pokój, ta
radość, ta rozkosz, jakimi byłam otulona, zachwy-
cały mnie. Ale stopniowo i coraz bardziej zaczęłam
się poruszać wstecz w kierunku mojego ciała, które
leżało martwe na ziemi. Wszyscy za wyjątkiem tych,
którzy sami odbierają sobie życie, doświadczają
uścisku Boga Ojca. Dlatego też widzą owe światło i
czują ową ogromną miłość, która tam wszystko wy-
pełnia. Bóg Ojciec obejmuje nas wszystkich, gdyż
kocha nas wszystkich w doskonały sposób. Tak oto
ukazuje nam, jak bardzo nas kocha. Ale ponieważ
Bóg nikogo nie zmusza, dlatego często bywa tak,
że dobrowolnie decydujemy się żyć bez Boga. W
ten sposób to my wybieramy sobie ojca w naszym
życiu. Bierzmy Boga za ojca i dostosowujmy nasze
życie do Niego i Jego przykazań miłości, albo decy-
dujmy się na szatana, „ojca kłamstwa” i przyczyny
grzechu oraz zepsucia, który zna tylko nienawiść,
pogardę i szerzy je na tej ziemi.
Po tym uścisku Boga Ojca dusza pozostaje przy
Nim, albo przekazywana jest szatanowi, którego z
własnej woli wybrała sobie na ojca w swoim życiu.
Ponieważ, jeśli na ziemi zdecydowaliśmy się żyć
bez Boga Ojca, to nie zmusza nas On do spędzenia
z Nim wieczności.
Widziałam, jak moje nieruchome ciało leżało na
n szach na ddziale uniwersytetu medyczneg w
Bogocie. Widziałam lekarzy, jak się o mnie starali
i aplikowali mi elektrowstrząsy, by wznowić pra-
cę serca. Przedtem ja i mój siostrzeniec leżeliśmy
ponad dwie godziny na ziemi, ponieważ nie moż-
na nas było dotknąć z powodu wyładowań, jakie
wychodziły z naszych naładowanych prądem ciał.
Dopiero teraz mogli się nami zająć i dopiero teraz
podjęto moją reanimację.
I patrzcie: podchodzę (moja dusza) do mojego
ciała i poruszam stopami mojej duszy owo miejsce
na mojej głowie (pani Gloria wskazuje na miejsce na
można opisać ludzkimi słowami. Nie ma po prostu
takich wyrażeń, by oddać wielkość tej chwili. To była
szalenie wielka ekstaza, nie dająca się opisać roz-
kosz. Nie rozumiem, dlaczego przedstawia się nam
śmierć jako swego rodzaju karę. Uwolniona zosta-
łam od czasu i przestrzeni.
W świetle tym poruszałam się naprzód, niesa
mowicie szczęśliwa i przepełniona radością. Nic
mnie nie trapiło. Gdy spojrzałam do góry, ujrzałam
na końcu tunelu coś jakby słońce, białe światło, mó-
wię „białe” by podać kolor, ponieważ koloru światła i
jego jasności nie da się opisać; koloru tego nie dało
się porównać z kolorami, jakie istnieją na tym świe-
cie. Światło było po prostu wspaniałe. Było dla mnie
źródłem tej całkiem wielkiej miłości, tego pokoju we
mnie i dookoła mnie; to była nieopisana miłość i po-
kój, jakiego nie znałam na ziemi.
Gdy tak poruszałam się do przodu w tym tunelu,
powiedziałam do siebie samej:
„O rany! Umar
łam…”
I w tej chwili pomyślałam o moich dzieciach
i lamentowałam:
„O mój Boże, moje dzieci! Co na
to moje dzieci?”
Byłam zawsze zajętą i zestresowaną matką, któ-
ra nigdy nie miała dla nich czasu. Wychodziłam z
domu wczesnym rankiem, aby podbić świat i wra-
całam dopiero późnym wieczorem. Z tej przyczyny
nie byłam w stanie właściwie zatroszczyć się o moją
rodzinę i dzieci. Wówczas ujrzałam nędzę mojego
własnego życia w całej prawdzie, bez żadnych retu-
szy i ogarnął mnie wielki smutek.
W tym momencie wewnętrznej pustki z powodu
nieobecności moich dzieci straciłam poczucie czasu
i przestrzeni. Znowu spojrzałam ku górze i zobaczy-
łam coś bardzo pięknego. W jednej chwili ujrzałam
wszystkie osoby mojego życia, naprawdę w jednej
chwili, żyjące i zmarłe. Objęłam moich pradziadków,
moich dziadków, moich rodziców, którzy już nie żyli,
po prostu wszystkich! To była taka doniosła chwila;
było cudownie.
Pojęłam, że oszukano mnie odnośnie reinkar
nacji. Tym samym praktycznie strzeliłam sobie gola
do własnej bramki, ponieważ zawsze fanatycznie
broniłam reinkarnacji. Powiedziano mi kiedyś, że
pewna osoba jest inkarnacją mojej prababci, ale nie
powiedziano mi kto, i ponieważ wróżenie kosztowa-
ło zbyt dużo, dałam sobie z tym spokój i nie docieka-
łam, kim jest ta osoba. Ja sama spotykałam ciągle
ludzi, o których sądziłam, że są inkarnacją mojego
pradziadka i dziadka. A teraz obejmowałam dziadka
i pradziadka. Uściskaliśmy się gorąco i spotkałam
wszystkich w jednej chwili; było tak ze wszystkimi
osobami, które znałam i które pochodziły ze wszyst-
kich stron, gdzie niegdyś byłam, ze zmarłymi i żyją-
cymi – a to wszystko w jednym momencie.
...W tym cudownym stanie czas się zatrzymał,
(ciąg dalszy ze str. 5)
Trafiona przez piorun
Stałam u bram nieba i piekła