wiary, duży margines wolności dla posłannictwa Kościo-
ła. Choć tylko margines. Wystarczy przyjrzeć się głów-
nym tendencjom, jakie dominują w środkach przekazu,
wystarczy zwrócić uwagę na to, o czym milczą, i na to,
o czym mówią najgłośniej.
Wystarczy posłuchać, cze-
mu najbardziej się sprzeciwiają, żeby zobaczyć, że
tam nawet, gdzie akceptują Chrystusa, równocze-
śnie sprzeciwiają się Chrystusowi w tym, co należy
do całej prawdy Jego Osoby, Jego posłannictwa, Je-
go Ewangelii.
Chcieliby Go „dokroić”, dostosować
do swej miary: do miary człowieka ery postępu i pro-
gramu współczesnej cywilizacji, który jest progra-
mem konsumpcji środków
, a nie stawiania transcen-
dentnych celów. Z tych pozycji Mu się sprzeciwiają – i
nie znoszą prawdy głoszonej w Jego Imieniu, i przypo-
minanej w Jego Imieniu.
Ten sprzeciw wobec Chrystu-
sa, który idzie często w parze z powoływaniem się na
Chrystusa – a więc czynią to także ci, którzy zwą się
Jego uczniami – jest szczególnym symptomem cza-
sów, w których żyjemy.
Nie jest to wszakże jedyna forma sprzeciwiania się
Chrystusowi. Jest obok tej formy, która w sobie kryje
zresztą wiele odmian i wiele odcieni i którą można by na-
zwać „sprzeciwem nie wprost”, forma inna, wyrosła chy-
ba historycznie na tym samym podłożu, co i tamta – a
poniekąd wyrosła po prostu z tamtej. Jest to forma sprze-
ciwiania się Chrystusowi wprost, odrzucania Ewangelii,
negowania tej prawdy o Bogu, człowieku i świecie, którą
ona głosi. Ta negacja przybiera nieraz zupełnie brutalny
charakter. Wiadomo przecież, że są jeszcze takie kra-
je, w których pozamykano świątynie wszystkich wyznań,
w których za udzielenie chrztu wykonuje się na kapłanie
wyrok śmierci. Może na tamtej ziemi prześladowań znaj-
dują się jeszcze jakieś ślady starochrześcijańskich kata-
kumb i cyrków, w których rzucano wyznawców Chrystusa
dzikim zwierzętom na pożarcie. Jednakże to współcze-
sne prześladowanie ma zupełnie inny kontekst jak tamto
starożytne – i dlatego też zupełnie inne ma znaczenie.
Żyjemy przecież w epoce, w której cały świat dekla-
ruje wolność sumienia i wolność religijną. Żyjemy także
w epoce, w której walka z religią – z religią, którą nazy-
wa się „opium dla ludu” – ma się toczyć i dokonywać bez
kreowania nowych męczenników.
Tak więc programem
epoki jest prześladowanie z zachowaniem wszyst-
kich pozorów, że nie ma prześladowania, że jest peł-
na wolność religii. Co więcej, cały ten program potra-
fił sobie pozyskać u wielu opinię, że właśnie on jest
po stronie Łazarza – przeciw bogaczowi.
A więc po tej
samej stronie, po której stanął Chrystus, będąc całkowi-
cie przeciw Chrystusowi. Czy możemy tak powiedzieć?
Bardzo chcielibyśmy móc tak nie powiedzieć. Jednakże
fakty wskazują wyraźnie na to, że walka z religią jest jak
dotąd nienaruszalnym dogmatem tego programu.
I wy-
gląda na to, jakby najpotrzebniejszym do realizacji
„raju na ziemi” środkiem było odebranie człowiekowi
tej siły, jaką czerpie z Chrystusa. Bo ta „siła” zosta-
ła zdecydowanie potępiona jako słabość niegodna
człowieka. Niegodna, a przede wszystkim niewygod-
na. Człowiek związany z tą siłą, jaką daje mu wiara,
niełatwo pozwala się wepchnąć w anonimowy kolek-
tyw.
Rekolekcje w Watykanie, 12 marca 1976 r.
Kardynał Karol Wojtyła ● Papież Jan Paweł II
www.michael.org.plmarzec-kwiecień 2013
11