Table of Contents Table of Contents
Previous Page  3 / 16 Next Page
Information
Show Menu
Previous Page 3 / 16 Next Page
Page Background

MICHAEL Journal: 1101 Principale St., Rougemont QC, J0L 1M0, Canada •

Tel.: (450) 469-2209

Fax (450) 469-2601

Dwumiesięcznik MICHAEL: ul. Komuny Paryskiej 45/3A, 50-452 Wrocław, Polska •

Tel.: (071) 343-6750

www.michael.org.pl

sierpień-wrzesień 2007

reguła, zrozumiała sama przez się, a do trzymania

się jej zobowiązuje się w sumieniu każdy skarb­

nik. Jeśli wytworzy więcej denarów – gdy parafia

ma na przykład coś większego do zbudowania – w

następnych latach musi zaoszczędzić, chyba że

otrzyma dotację ze stolicy diecezji lub z

innego źródła. Dziesięć procent prze­

kazuje corocznie na wspólne cele

radzie działającej przy biskupie,

na przykład na organizację ży­

cia kulturalnego, na sieć łącz­

ności. W praktyce wygląda

to tak, że przeciętna parafia

prawie zawsze wytwarza tyle

denarów, że ma ich nadmiar i

może podzielić się z innymi.

– Czy dniówka każdego

z pracujących jest warta tyle

samo?

– W zasadzie tak, są jednak

trzy wyjątki, związane ze służbą

społeczną, wymagającą szczególnych

poświęceń i bycia do dyspozycji innych nie

tylko w dzień, lecz i w nocy...

– Na pewno straż pożarna do nich należy...?

– Straż nie. Teoretycznie są wprawdzie strażacy

na służbie stale, w dzień i w nocy, ale w praktyce

tak rzadko muszą gasić pożary, że do tych wyjąt­

ków ich nie zaliczono. Podobnie jest z lekarzami,

którzy mają bardzo mało pacjentów. Podwójnym

denarem wyróżniono księży, nauczycieli i rodziców

wychowujących dzieci.

– To rzeczywiście mądre i bardzo praktyczne

rozwiązanie. A gdy ktoś udaje się w podróż zagra­

niczną, czy otrzymuje jakiś większy „przydział” de­

narów?

– To byłoby logiczne, gdyby nie... – no właśnie,

znów niepisana – reguła gościnności, jakże ewan­

geliczna, przestrzegana chętnie przez cały świat.

Polega ona na tym, że my jako parafia, poczuwamy

się do obowiązku udzielenia gościny wszystkim do

nas przybywającym, zarówno krajowcom jak i za­

granicznikom, a udając się w podróż mamy prawo

korzystać z ich gościnności. Chodzi o przyjęcie nie

tylko jednostek, ale całych grup ludzi. (…)

– Mamy chór i dwa zespoły dziecięco-młodzie­

żowe, mamy też i teatr.

– W takiej małej parafii – teatr...?!

Trudno byłoby znaleźć parafię bez teatru. Jest

to bardzo ważny, wprost konieczny środek wycho­

wawczy, zarówno jeśli chodzi o wychowanie in­

nych, jak i o samowychowanie, o pracę nad sobą.

Widzisz to wejście? Te schody prowadzące w dół,

do podwójnych drzwi...? Tam jest właśnie nasza

sala teatralna, olbrzymia, tej wielkości, co kościół,

chociaż z zewnątrz niewidoczna. (…)

Moja siostra przewodniczką

– Co, może myślałeś, że ktoś tu teraz przycho­

dzi do lasu po drzewo na opał, żeby przetrwać

zimę…? – Aldona uśmiechnęła się do mnie. – Ani

nie ma takich zim jak dawniej, z wielkimi mrozami,

ani pieców, w których trzeba by było palić!

– A kominki?

– To jedyne, co pozostało z tamtych czasów.

Bardzo lubimy siedzieć przy tym ogniu. Są nawet

domy, w których na ruszcie kominków wszystko się

gotuje…

Spis treści nr 43:

Z Aniołem do Nowego Świata

Ivan Novotny

................................................ 1-2-3-4

Dla lepszego świata, wspólnota Kredytu Społ.

– Louis Even

............................................................. 5

Dobrobyt dla kazdego

– Feliks Koneczny

..................................................... 6

Motu proprio „Summorum Pontificum”

– Benedykt XVI

......................................................... 7

Propozycje Kredytu Społecznego. Lekcja 5

– Alain Pilote

................................................ 8-9-10-11

Unia Północnoamerykańska

– Pierre Marchildon

........................................... 12-13

Pionki w grze (22). Międzynarodowa konspiracja

– William Guy Car

............................................... 14-15

Dlaczego jestem przeciwny Jednemu Rządowi...

– Michael Rivero

..................................................... 16

Refleksje na temat społeczeństwa australijskiego

– Victor Bridger

....................................................... 16

wyglądają pogrzeby niż dawniej, nie ma „kondolen­

cji”, „żałoby”…

Bóg dokonał tego WIELKIEGO CUDU, zosta­

wiając na ziemi tylko tych, którzy byli w stanie roz­

począć tak właśnie – nowe, święte – życie. Pozo­

stałych zabrał. Co nie znaczy, że zabrał samych

złych lub nie rokujących nadziei na gruntowną prze­

mianę życia. To pozostawienie na ziemi tylko nie­

których ludzi pozostanie do końca Jego tajemnicą,

zwłaszcza na tych rozległych terenach, które całe

zostały zniszczone. (…)

– „Oczyszczenie z garbu przeszłości”... Czy

przez to chce Ksiądz powiedzieć, że nikt nie zaj­

muje się już historią, a także literaturą, opartą na

przeszłych wydarzeniach...?

– Jeśli sam chcesz się przekonać, pochodź po

domach i zobacz... Spróbuj znaleźć na rodzinnych

półkach książki opisujące wojny, okresy niewoli i

rozbiorów, zesłania i tułaczki, nie mówiąc już o kry­

minałach czy erotykach. Cały ten chory i „zdiablony”

świat przeminął jak pęknięta bańka mydlana. Spró­

buj wypytywać ludzi o przeszłe zdarzenia, a zoba­

czysz, że pamiętają tylko dobro. Złych, wstrząsają­

cych przeżyć, nawet własnych, nie tylko nie chcą,

ale nawet nie potrafią wspominać!

W naszej parafii, jak w każdej prawdziwej, do­

brej rodzinie, nie ma biednych i bogatych, dzielimy

się wszystkim, co mamy. A potrzeby nasze są tak

niewielkie w porównaniu z tymi, które miewał cho­

ciażby przeciętny Europejczyk w Starym Świecie.

On wciąż gonił za zyskiem, za czasem na jego

pomnażanie, zajęty był nabywaniem coraz to now­

szych i droższych rzeczy, zabezpieczaniem sobie

dostatniej przyszłości… Nie mówiąc już o pogoni

za znaczeniem, stanowiskiem, sławą. Tamta pogoń

jest dla nas czymś zupełnie obcym – umiemy po­

przestawać na małym, a całe nasze życie jest op­

arte na słowach Pana Jezusa, przekazanych przez

świętego Pawła, a zapisanych przez świętego Łu­

kasza w Dziejach Apostolskich.

Więcej szczęścia

jest w dawaniu…

Aniżeli w braniu!

– tak dobrze to zdanie pa­

miętam. I to jest chyba klucz do zrozumienia szczęś­

cia panującego teraz na ziemi?!

– Tak jest. Sam Bóg wciąż

przychodzi nam z pomocą, by­

śmy to rozumieli i stosowali w

codziennym życiu, gdyż niemal

natychmiast dobroć okazana

innym powraca do nas, i to w

najprzeróżniejszych formach.

(…) Kościół jest

jedną owczar-

nią pod przewodem jednego pa-

sterza

. Z Wielkiego Oczyszcze­

nia wyszedł już zjednoczony,

problem ekumenizmu sam Bóg

rozwiązał w jednej chwili!

– Jedna owczarnia…? A

więc wszyscy chrześcijanie…?

A protestanci, anglikanie…

– Nie tylko chrześcijanie się

zjednoczyli, ale i wyznawcy in­

nych religii zapragnęli przyjąć

chrzest – zupełnie jak w Jerozo­

limie w dniu Pięćdziesiątnicy.

– A więc… Nowa Pięćdzie­

siątnica?! Ta, o której mówił już

Jan Paweł II, tęsknił za nią, łą­

czył ją z „nową wiosną Kościo­

ła”…?

– Oczywiście. Duch Święty w jednej chwli zburzył

wszystkie bariery, oczyścił umysły i serca, oświecił

ludzi nie tylko co do prawd wiary, ale ukazał każde­

mu jego powołanie, no i umożliwił wzajemne poro­

zumienie wszystkich dzięki językowi miłości.

– I to wszystko stało się w jednej chwili? Właśnie

w momencie tego „Ostrzeżenia”…? A muzułmanie,

którzy w Starym Świecie zalewali Europę…? Budo­

wali w naszych miastach meczety, ale także kupo­

wali kościoły i zamieniali je na swoje świątynie?!

– Bóg ich oświecił i ukazał im piękno Kościoła,

do którego wstępowali z ogromną gorliwością. (…)

Aha, siedmioramienny świecznik – menora – chyba

go zauważyłeś? – jest także we wszystkich kościo­

łach. Jak łatwo się domyślić – z synagogi żydow­

skiej. A synagogi teraz, po nawróceniu żydów, ni­

czym nie różnią się od kościołów. (…) A potem…

Potem także wcale nie był potrzebny ten rozbudo­

wany system kontroli, rozciągający się od kancelarii

Miałem więc rację, gdy mówiłem ludziom pod koniec

starej epoki: jeżeli chcesz napisać i wydać pamiętnik,

śpiesz się, bo potem już nikt nie weźmie go do ręki...

parafialnej aż po te dykasterie watykańskie, przed

którymi biskupi musieli kiedyś składać raporty w

ustalonym czasie. Tamten system – tak zwana ad­

ministracja, i państwowa, i kościelna, z mnóstwem

urzędów i urzędników różnych stopni i hierarchii

– przeminął wraz ze Starym Światem. Teraz

ludzie ufają jedni drugim, a i Bóg im ufa,

gdyż wszystko oparte jest na przyka­

zaniu miłości…

– A co z Watykanem? Pewno

się „skurczył”, skoro jego urzę­

dy przestały być potrzebne…?

– Runął, jak i prawie cały

Rzym, w czasie Wielkiego

Trzęsienia Ziemi, i tylko częś­

ciowo został odbudowany…

– Ale na pewno coś z niego

ocalało…?

– Resztki pozbierano w kilku

salach… Bazylika Świętego Piotra

została częściowo odbudowana, lecz

już nie w tak okazałej formie. Kolumnada Ber­

niniego nie istnieje. Tylko kopuła przypomina tamtą

Bazylikę sprzed lat. A papież żyje bardzo skrom­

nie, wystarczy mu niewielki dom i jedna sala repre­

zentacyjna na uroczystości… Ma swój mobil i może

wylądować, gdzie chce, nawet bez uprzedzenia.

Nie musi już teraz zbierać ogromnych tłumów, by

wypominać im błędy i wzywać do nawrócenia. Nie

musi upominać rządzących i udzielać im pouczeń,

gdyż wszyscy są ludźmi Kościoła… Nie istnieje wła­

dza państwowa. (…)

– A pieniądze...? Czy można się bez nich

obejść?

– Od początku wszyscy dzielili się tym, co mają,

zwłaszcza żywnością i ubraniami, gdyż w jednej

chwili wszystkie pieniądze na całym świecie prze­

stały się liczyć, nawet złoto. I dzisiaj w parafii, tak jak

w wielkim klasztorze, nie prowadzimy między sobą

ścisłych rozliczeń, więc moglibyśmy się obejść bez

pieniędzy. Inaczej bywa jednak w naszych kontak­

tach zewnętrznych. Po jakimś czasie okazało się,

że każda parafia ma jakieś nadwyżki produkcji, bo

przecież wszyscy pracują, ale

też jakieś braki, wynikające z

niedoboru surowców, pomy­

słów i technologii...

– Parafia czy osiedle...?

– Mówiąc „parafia” mam

na myśli osiedle, używam tych

dwóch terminów zamiennie.

Czy każda parafia potrafi, na

przykład, wytworzyć mobile i

zaopatrzyć w nie wszystkich?

Jakieś pieniądze stały się

więc, z tych właśnie względów,

konieczne. Powstała myśl,

by wynagrodzenie za cało­

dzienną pracę nazwać, jak w

czasach biblijnych, denarem.

Najpierw tymi „denarami” były

zwykłe karteczki z pieczęcią

każdej parafii, potem zaczęto

używać trwalszego, już spe­

cjalnego, papieru...

– I co, każda parafia ma

swój „bank”?

– Po co zaraz taka szum­

na nazwa! Czy jedna kieszeń nie wystarczy? Każdy

setnik ma swojego skarbnika, a ten, korzystając z

pieczęci parafialnej wytwarza tyle denarów, ile ich

potrzebujemy do zakupu towarów u nas nie wy­

twarzanych albo niedostępnych. Większość tych

towarów w niewielkiej ilości (zawsze przecież moż­

na je sprowadzić) jest dostępna w sklepiku osied­

lowym, w którym każda rodzina ma swoje „konto”

i swój „przydział”. Dziwisz się...? Weź pod uwagę,

że wszędzie panuje duch ubóstwa i poprzestawania

na małym, na tym, co konieczne! Rzadko się zda­

rza, by któraś z rodzin wyczerpała swój „przydział”.

Jeśli tak się dzieje, to prawie wyłącznie tam, gdzie

rodzina nastawiona jest na przyjmowanie gości ze

świata. Wtedy ma prawo otrzymać dużo większy

„przydział”.

Gdy na nasz teren przychodzą fachowcy, na

przykład specjaliści od zakładania w domach tele­

wizji, poszczególne rodziny zgłaszają zapotrzebo­

wanie na ich usługę, a wynagrodzenie otrzymują

oni od setnika.

– Czy istnieje jakiś limit, jeśli chodzi o napełnienie

denarami tej „kieszeni parafialnej”?

– Parafia ma prawo wytworzyć rocznie tyle de­

narów, ile dniówek przepracowała – to najprostsza

(ciąg dalszy na str. 4)