Table of Contents Table of Contents
Previous Page  3 / 24 Next Page
Information
Show Menu
Previous Page 3 / 24 Next Page
Page Background

MICHAEL Journal: 1101 Principale St., Rougemont QC, J0L 1M0, Canada • Tel.: (450) 469-2209 • Fax (450) 469-2601

Dwumiesięcznik MICHAEL: ul. Komuny Paryskiej 45/3A, 50-452 Wrocław, Polska • Tel.: (071) 343-6750 •

www.michael.org.pl

październik-grudzień 2007

Spis treści nr 44:

Pan Jezus. Epopeja Ewangeliczna w 33 tytułach

br. Bogumił Marian Adamczyk

...................... 1-2-3-4

Kongres nadziei i radości

– Janusz A. Lewicki

............................................... 4-5

Kredyt Społeczny i Królestwo Boże

– Eric Butler

.......................................................... 6-7

Propozycje Kredytu Społecznego. Lekcja 6

– opr. Alain Pilote

............................................. 8-9-10

Przedstawiamy czasopismo Michael...

– Louis Even

........................................................... 10

Czy kapitalizm jest narzędziem służącym ludziom

– Reanud Laillier

........................................... 11-12-13

Pionki w grze (23). Międzynarodowa konspiracja

– William Guy Car

......................................... 14-15-16

Rękopis z czyśćca

– ks. A.S.

...................................................... 17-18-19

Nowe paradygmaty Europy

– ks. Tadeusz Bienasz

....................................... 20-21

O tolerancji i nietolerancji...

– Janek Rusin

......................................................... 22

Wypłyń na głębię

– Jan Paweł II

.......................... 23

Ci, którzy spiskują za zamkniętymi drzwiami

– Marie Anne Jacques

............................................ 24

Bo upadłym aniołom wcale się nie godzi

Być świadkami, gdy Boskie Słońce zacznie wschodzić!

To misterium Najwyższy otoczył zasłoną

I Ta, którą ma ludzkość zwać Błogosławioną,

Udzieli odpowiedzi Niebianom w tej chwili…

Zbawcę zamknie w swym łonie, czujność piekła zmyli.

(Lucyfer, wróg Dziewicy, po trzydziestu latach

Domyśli się w Jej Dziecku Zbawiciela Świata!)

Tylko ludzie na ziemi bezmyślnie śpią w łożach…

Nad Krajem Obiecanym unosi się zorza,

Zwiastując, że się zbliża promienny Wschód Słońca.

Wtem Panna się odzywa do Bożego Gońca:

„Otom ja Służebnica Pańska: niech się stanie…”

I stał się cud nad cudy! – Chwała Tobie, Panie!!!

Jednym fiat stworzyłeś niezliczone światy;

Dziewicy jednym słowem izba skromnej chaty

Na świątynię się zmienia, co w światłości tonie.

Syn Boży stał się Ciałem i zamieszkał w łonie,

Bóg Ojciec stworzył duszę dla Syna wspaniałą,

Duch Święty z krwi dziewiczej uformował ciało,

By Syn hipostatycznie złączył się z Dzieciną

I z Matki-Dziewicy Bóg-Człowiek się rozwinął!

Dziewica pod swym sercem czuje tętno Syna,

Który misję modlitwą do Ojca zaczyna:

„Ofiary i obiaty za grzechy nie pragniesz;

Syn Ci zadośćuczyni – Święte Boże Jagnię –

Niewinne Ciało dla mnie sposobił – pachole:

Oto idę, bym czynił, Abba, Twoją Wolę…”

Słowo Ciałem się stało w panieńskim żywocie.

Zaczęło zbawczą misję – skończy na Golgocie.

Tu Anioł Gabriel Boga-Rodzicy się kłania,

I zawraca do Nieba złożyć sprawozdania.

Dziewicza Matka Bogiem promienieje cała

Jak kryształ w blasku słońca. Wewnątrz swego ciała

Dzieciątko adoruje, mrużąc swe oczęta;

Obietnicę Anioła dokładnie pamięta.

A pierwszy promyk słońca musnął po Jej czole,

Tworząc wokół oblicza jasną aureolę.

Nie zważa na doczesność, patrzy w świat duchowy;

W głębinach serca słyszy tajemnicze mowy.

Niezmienny Bóg odsłania tajemnic arkana:

Przyszłe losy Jej Syna – Wiecznego Kapłana…

Brzemiennej Pannie nawet ukazuje plany

Sprzed stworzenia wszechświata:

Kobierzec zasłany.

Na nim tron szczerozłoty w świetlistej powodzi.

Odwieczny w majestacie do tronu podchodzi

I siada. Wtem z obłoków, bielszych niż płaszcz śniegu,

Zstępuje Syn Człowieczy wśród długich szeregów

Poddanych wojsk anielskich. Gdy stanął przed tronem,

Kłania się Odwiecznemu, a z nim niezliczone

Rzesze rozumnych stworzeń, w światłości tonące.

Kłania się też Niewiasta obleczona w słońce.

Wszechmocny im wskazuje trony po prawicy,

Zapraszając, by siedli. Z brzegu dla Dziewicy,

A w środku Bóg przeznacza tron dla swego Syna.

Nagle pośród szeregów rozruch się zaczyna,

Jakiś świetlisty anioł wychodzi z szeregu

I przeciw Królewiczom buntuje kolegów.

Sam chce zasiąść widocznie, bo zazdrość go pali.

Zwarte szyki zadrżały jak okręt na fali

I dwa fronty powstają: w jednym sługi Boże

– A tych więcej! – wspaniałe jak poranne zorze.

Michał stoi na czele z rzędu Archaniołów.

Drugi front z Lucyferem, zsiniały jak ołów.

Jedni patrzą w Dziewicę z zachwytu miłością,

A drudzy mierzą wzrokiem pogardy i złością.

Larum jednych i drugich – pokorna Dziewica.

Głuche milczenie rozdarł grom i błyskawica!

Jak dwa lwy na arenie gryzące ze zgrzytem,

Jak dwa jasne pioruny razem z sobą zszyte.

Najpierw jakby w uścisku najczulszej miłości.

Stoją w miejscu, ani drgną – jeden punkt ciężkości…

Jedna iskra pomocy, a któryś z nich runie.

Postaci wyprężone są podobne strunie

Skrzypiec mocno napiętej – pryśnie w palcach ręki –

A walczą na rozumy, słychać myśli szczęki…

Michał wsparty na Bogu, góruje nad czartem.

Błysk… w ułamku sekundy Lux-fer na proch starte!

Pod wpływem światła chwały widzi Trójcę Świętą;

Poznaje, że bez zmazy grzechu jest poczętą.

W Bogu – jak w lustrze wody – widzi wszelkie twory:

Istotę ludzi, zwierząt i cały świat flory.

A wszystko wokół Syna, jako osi świata,

Który zstąpił na ziemię, by ją z niebem zbratać.

Jest Królem z woli Ojca nawet jako Dziecię:

Nieskończonym Rozumem rządzi we wszechświecie!

W niewinnych sferach ducha jak w niebie – jest cudnie,

I długo tam bawiła…

Było już południe,

Gdy wstała od modlitwy, upojenia pełna:

Jak łza czysta, jak lilia, jak najbielsza wełna;

Z kwiatu Jej niewinności pokój promienieje –

Nie ma słów, by opisać tego Kwiecia dzieje!…

Tymczasem ktoś zapukał w dębowych drzwi słoje.

Weszła Anna. – Niech Wieczny darzy Cię pokojem!

– I Ciebie, matko droga! Proszę siąść na ławie.

Przepraszam, żem się spóźniła, bom co tylko prawie

Powstała od modlitwy – jakże Pan jest słodki!

– Był tu przed chwilą mały Jakubek od ciotki

I pytał, gdzie jest Miriam? z buzią roześmianą;

Był też Twój Oblubieniec i to zaraz rano,

Lecz krótko, bo czas naglił – spieszył do roboty:

Będą u Kleofasa robić dzisiaj płoty.

Mówił, że wstąpi do nas, z pewnością wieczorem…

– Dobrze, że przyjdzie Józef, przeczyta nam Torę.

– Tyś z pewnością jest głodna; zaraz Ci przyniosę

Wędzoną rybę, kaszy z jarzynowym sosem…

Wraca Anna do kuchni i bierze z kominka

Strawę, co uwarzyła Maryi kuzynka.

Wnosząc Córce, tak mówi: - Śniłam dziś nad ranem,

Że jeden z siedmiu duchów, stojących przed Panem,

Z ogrodów rajskich zerwał najpiękniejsze kwiaty

I z tym wonnym bukietem wszedł do Twej komnaty.

Po chwili wracał bez nich i szepnął mi słowo:

„Twa Córka jest szczęśliwa, ciesz się białogłowo!”

Chyba mi słusznie mówił, nieprawdaż Kochanie?

Myśmy już po obiedzie, a Ty zjedz śniadanie…

Wieczór nadszedł pogodny, lecz Józef zmęczony.

Gdy Miriam drzwi otwarła, przemówił do żony:

– Pokój Tobie, Małżonko! Mam smutną nowinę.

I mówi wobec świekry stojąc przed kominem:

– Zachariasz, starszy kapłan, co nam był za świadka

Przy pierwszych zaręczynach i żegnał jak matka,

Anielskie miał widzenie we wnętrzu świątyni:

Wyszedł niemy i znaki jakieś ręką czynił.

Pogłoski krążą różne w całym Nazarecie.

Jak sądzę, o tym fakcie jeszcze nic nie wiecie.

Pocieszyć doświadczanych warto by w strapieniu…

To mówiąc, siadł przy piecu na twardym kamieniu.

– Bądź spokojny, mój panie, gdyż cioci Elżbiecie,

Choć już podeszła w latach, narodzi się dziecię.

Pamiętam, że Zachariasz prosił o paciorek,

By otrzymał potomstwo – choćby nad wieczorem.

Chętnie bym pospieszyła na judejskie wzgórza,

Lecz podróż uzależniam od decyzji Józia…

Mąż nagłą propozycją jest zakłopotany:

– A co na to mamusia? – zwraca się do Anny.

– Nie szkodziłoby zanieść strapionym pociechę,

Lecz sama iść nie może, powinna z Józefem…

Lękam się samą puszczać w tak daleką drogę;

– Mimo najlepszych chęci, wyruszyć nie mogę,

Bośmy dziś rozpoczęli reperację płotów…

– Mężowi nie chcę sobą przysparzać kłopotu;

Opatrzność nie zawiedzie, kto się Jej poleca,

Wyrwała trzech młodzieńców strąconych do pieca:

Nie ma się czego lękać, Anioł Stróż pomoże…

Cieśla milczy, rozważa, bo twardy ma orzech

Do zgryzienia, a musi dać odpowiedź żonie.

Po chwili rzekł z westchnieniem: - Idź, Miriam, nie bronię…

Amasz co wziąć na drogę? – Jest żywność – powiada:

Przyniosła mama wczoraj serek od sąsiada,

I w domu są powidła jesienią zrobione…

Tu mężowi wskazuje dzbanuszki czerwone,

A jeden bierze w rękę i kładzie na stole.

Cieśla dłoń spracowaną przeciągnął po czole

I z uśmiechem przyjaźni tak mówi do żony:

– Niech darzy Cię opieką Pan Błogosławiony,

Niech Jego Anioł czuwa w podróży i broni –

To mówiąc, pocałunek złożył na Jej skroni.

Zanieś krewnym i od nas czułe pozdrowienie…

Na kominie w tym czasie iskrzyły płomienie.

Kuchnię zaległa ciemność, tylko blask od pieca

Wapnem bielone ściany i sprzęty oświecał;

Ubogie, ale czyste: stół przy oknie stary,

Obok po bokach stołków dębowych dwie pary.

W kącie naprzeciw pieca starodawne łoże –

Skóra jagniąt pokrywa plecione rogoże,

A na wierzchu poduszka dość pękata z pierza.

W sąsiednim kącie izby rozsiadła się dzieża,

Gdzie Anna mąkę pszenną na placki rozczynia.

W kącie przy drzwiach za stołem stoi ciężka skrzynia,

By gospodyni miała gdzie kłaść wiktuały,

Nad skrzynią bukłak z winem wisi u powały.

Wreszcie przy piecu stoją rękodzielne krosna.

Małe okno otwarte, gdyż na dworze wiosna,

Zasłaniały je tylko od wewnątrz kotary,

Bo plagą Nazaretu – natrętne komary.

Maryja po coś weszła do swojej izdebki;

Drzwi zawarła za sobą, słychać jeno trepki.

Zaś Anna zapaliła w tym czasie kaganek,

Stawiając go na półce tuż obok firanek.

Oblubienica wnosi pergaminów zwoje,

I rozwija na stole z przedziwnym spokojem.

Po chwili prosi męża: – Mam prośbę, mój panie,

Przeczytaj nam urywek…

Mąż z uszanowaniem,

Wstaje i pocałunek składa na tej stronie

(Nad nim lampka oliwna wdzięcznym światłem płonie!)

I czyta głośno słowa: „To rzekł Wiecznotrwały

Do Mojżesza na stepie: Zdejmij z nóg sandały,

Bowiem miejsce, gdzie stoisz, jest to święta ziemia.

Widziałem ludu mego ciężkie utrapienia,

I doleciał mych uszu szloch z łąk faraona,

Więc zstąpiłem, by zrzucić zeń ciężkie brzemiona…”

Potem czytał, jak Jahwe wyrwał lud z niewoli,

A czytał z namaszczeniem, dobitnie, powoli.

Maryja każde słowo pochłania w zadumie,

Rozważając treść, której Józef nie rozumie.

Gdyby zechciała mówić… lecz tego nie powie…

Zatapia się w Odwiecznym swego łona Słowie.

Józef późnym wieczorem wraca do rodziny,

Niosąc w tobołku sprzęty murarskie i kliny

Do ćwiartowania głazów. Po odejściu męża

Maryja wzięła serek, który w prasie leżał.

Otwarła wieko skrzyni, gdzie stały rzędami

Naczynia z mąką, kaszą, dzbanki z powidłami,

I chyba dwa woreczki z owocowym suszem.

(dokończenie na str. 4)